Almanzor Almanzor
1691
BLOG

*Blog Longina Cz.4: Przed I wojną światową

Almanzor Almanzor Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Było:Wstęp, Lata dziecięce, Jak nauczyłem się czytać.
Pobyt w szkole, Przerwa w nauce, Przygotowanie się do gimnazjum,
Pierwsza podróż pociągiem.

8. W Warszawie

Po przyjeździe do Warszawy znalazłem się między starszymi i dorosłymi synami Wołowiczów. Poza nauką mogłem tylko wyglądać oknem na podwórko i czasami posyłano mnie do sklepu lub do apteki po zakupy. Żona Wołowicza, który był tragarzem na Dworcu Głównym, prowadziła dom czysto i oszczędnie. Posyłając mnie
[15]
do sklepu po naftę lub do apteki po jodynę, żądała aby mi dolewano więcej ponad miarę. Prawie zawsze z tego tytułu miałem wymówki. Jednego razu, gdy zażądałem w aptece więcej jodyny, subiekt przy opakowywaniu rozlał trochę i nie chciał mi więcej dolać. Znów były wymówki. Poza tym musiałem nosić węgiel i drzewo z piwnicy, co było jak na 12 letniego chłopca nie zbyt lekkie.

W następną niedzielę poszedłem z braciszkiem do p. Kopczyńskiej, gdzie zobaczyłem się z siostrą i byłem na obiedzie. Po południu bawiliśmy się w wojsko razem z Józiem, Stasiem i ich cioteczną siostrą Martą. Mieli oni dużo zabawek, więc popołudnie przeszło nam szybko i miło. Wieczorem wróciłem z bratem na Chmielną idąc przez Plac Grzybowski i Mariańską.

image

image

Ulica Niecała ok. 1910 roku

W następną niedzielę brat Franek kazał mi iść na Niecałą 14 do chłopców, gdyż prosili, żebym koniecznie do nich zaszedł. Ponieważ Franek nie mógł mnie zaprowadzić, wyjaśnił mi, że mam pójść ulicą Chmielną do Marszałkowskiej, po której chodzą tramwaje i Marszałkowską w lewo do Ogrodu Saskiego a przez Ogród jedyną alejką na której jest chodnik dojdę do sadzawki przy ul. Niecałej.

imageNakreślił mi przy tym plan, którędy mam iść. Poszedłem więc sam. Kiedy skręciłem w Marszałkowską, zorientowałem się, że muszę przechodzić przez wiele ulic i jak ja później odnajdę ulicę Chmielną? W tym celu zapamiętałem szczyt domu po drugiej stronie ulicy Marszałkowskiej gdzie widniał napis „Casimire”. Był to dla mnie znak, którym później posługiwałem się, gdy wracałem na Chmielną.
Marszałkowska róg Chmielnej. Na jednym z tych domów był napis  „Casimire”
[16]
Szczęśliwie doszedłem do Ogrodu Saskiego i znaną mi alejką do sadzawki, gdzie spotkałem bawiącego się z kolegami Stasia Kopczyńskiego. Kiedy do niego podszedłem zapytał mnie o brata, gdyż nie uwierzył, że ja sam tu przyszedłem. Byłem tak nieśmiały, że miałem zamiar wracać do domu. I gdybym nie spotkał Stasia, to sam nie ośmieliłbym się wejść do domu p. Kopczyńskiej. Jednak Staś zaciągnął mnie do mieszkania i opowiedział o tym swej mamusi, która była bardzo zdziwiona że ja odważyłem się sam chodzić po mieście. Kazała mi bawić się z chłopcami i czekać aż Franek przyjdzie i zabierze mnie z sobą. Franek przyszedł, ale ja byłem w innym pokoju i nie widząc mnie poszedł do domu. Zorientował się na ul. Marszałkowskiej i zawrócił po mnie. Wracaliśmy razem pieszo, ale innymi ulicami, gdzieś przez plac Grzybowski, Mariańska do Chmielnej. Ale od tego czasu już miałem odwagę chodzić sam po mieście. Zadaniem moim było przygotować się do egzaminu i zdać w czerwcu do II klasy. Przerabiałem więc historię rosyjską, geografię po rosyjsku, arytmetykę w tym znienawidzonym języku i gramatykę. Lekcji udzielał mi brat Franek lub czasami najmłodszy syn Wołowiczów Bronisław, wtenczas już żonaty. Człowiek ten był bez zajęcia, miał dubeltówkę i psa wyżła. Udawał wielkiego pana i przyjeżdżał do nas na wieś na polowania. Był krótkowidzem - nosił okulary, więc wątpię w jego zdolności strzeleckie. Z żoną, z którą później się rozszedł, stale były niesnaski. Prawdziwe nazwisko jego Ojca było Wołowiec. On jeden nazywał się Wołowski, bo koniecznie chciał się wkręcić do wyższych sfer, gdzie takie nazwisko było źle widziane. [17] Do egzaminu przystąpiłem w początkach czerwca 1911r. w gimnazjum Kowalskiego przy ul. Świętokrzyskiej 27. Odpowiedzi przy egzaminie trzeba było dawać w języku rosyjskim. Zdawało nas 28-iu. Wolnych miejsc było dwa. Przyjęty został jeden Polak i jeden Żyd. Ja zdałem, ale z braku miejsca nie zostałem przyjęty. Tak się skończyła po raz drugi moja kariera naukowa.

9.Powrót do domu

Dnia 12 czerwca o godz. 20-tej pojechaliśmy z bratem do Siedlec. Franek nie miał wcześniej pieniędzy nawet na znaczek pocztowy, żeby do Rodziców napisać o naszym przyjeździe. Zaszliśmy ze stacji do Ciotki Ślecickiejna ulicę Sokołowską w Siedlcach. Lecz tam wszyscy wyjechali na wieś i nie mając gdzie przenocować zostawiliśmy walizki i poszliśmy w nocy pieszo do domu. Noc była pogodna. Szliśmy przez Golice - była wtedy godzina 1 w nocy. Wartownicy zapytywali nas skąd i dokąd idziemy. W topolach za Golicami usiedliśmy na mały odpoczynek. Spotkaliśmy pierwsze furmanki zdążające na jarmark do Siedlec, który przypada we wtorek po św. Antonim. A był to dokładnie dzień tego patrona 13 czerwca. 
imagePo chwili ruszyliśmy w dalszą drogę. Między Liwcem i Krześlinem rosły koniczyna i pszenica. Wtedy Franek pobiegł naprzód i zostawił mnie. Początkowo biegłem za nim, a później zostałem i z duszą na ramieniu szedłem gościńcem. Franek ukrył się w pszenicy i czekał aż nadejdę. Wtedy wyskoczył nagle na mnie chcąc mnie nastraszyć. Żart mu się udał, bo ja ze strachu słowa nie mogłem wymówić. Aleć to już był 22 letni młodzieniec! Później szliśmy razem. Nogi bolały mnie okropnie.[18]

Zaczęło się rozwidniać. Słońce wzeszło jak byliśmy w czarnym lesie. Na granicy naszej wsi spotkaliśmy sąsiadów wyprowadzających bydło i konie na pastwisko. Ja szedłem wtedy w słomkowym kapeluszu, który dostałem od Stasia Wołowicza. Ubranie miałem kupione w Warszawie na wyrost z zamiarem, żeby starczyło na później do szkoły. W tym mundurku chodziłem jeszcze z Herodami w końcu 1914r., ale już był na mnie bardzo za ciasny.



10.Przed I Wojną światową
I znów powrót do koni, do brony i krów. Ucieszyłem się, że tym razem będę już chyba na stałe ze swym braciszkiem Grzesiem, którego bardzo kochałem. Bo kiedy raz jeden odwiedził mnie Ojciec w Warszawie i opowiadał, że Grześ czuje się bardzo osamotniony beze mnie, to wtedy popłakałem się najwięcej tęsknoty za nim. Teraz już miałem lat 12, a za rok Grześ miał stanąć do poboru wojskowego. Rodzice martwili się bardzo, co to będzie w wypadku gdyby go zabrali do wojska. Ojciec postanowił bronić go za wszelką cenę. Opowiadano wtedy o wojnie. Kolega Grzesia, starszy o jeden rok Tomasz Czarnocki został wzięty w jesieni 1911r. do Briańska Orłowskiej guberni. Grześ szykował się na jesień 1912r. razem z kol. Ksawerym Kobylińskim. Ojciec postawił obiad naczelnikowi i członkom komisji poborowej i udało się zwolnic Grzesia od obowiązku służby wojskowej. Dostał on t.zw. siny bilet. Wylosował dość duży numer 554 i w ten sposób został w domu. Ksawery zaś poszedł służyć w artylerii. Grześ został zwolniony pod pozorem, że miał platfusa w nogach, ale głównie pomógł postawiony komisji obiad. Wypada tu wspomnieć, że starszy brat Franek, jako najstarszy syn miał ulgę. W 1909r. stawal do poboru, wylosował N-r 609 i również nie poszedł do wojska. [19] Cała rodzina była bardzo zadowolona, a najwięcej chyba matka, że jej synowie nie poszli na służbę wojskową do Moskali. Był to czas kiedy na Bałkanach wybuchła wojna małych państw przeciw Turcji, a następnie tych samych zwycięskich państw t.j. Serbii, Czarnogóry, Grecji, Rumunii przeciw Bułgarii oraz wojna Włosko - Turecka w Afryce o Trypolis i Cyrenejkę. Zaczytywałem się jako młody chłopak w gazetach i uczyłem się przy tym geografii i historii. Cieszyłem się, kiedy dzielni i waleczni Bułgarzy bili na głowę znienawidzonych Turków - mahometan. Ich zwycięstwa pod Lule- Burgasem, Kirkkilissą, Adrianopolem radowały mnie nie mniej niż zwycięstwa Japończyków pod Laojanem lub Mukdenem w Mandżurii. Przed tym powstanie w Albanii przeciw Turkom również przypominało mi nasze powstania. Dużo wówczas mówiono o wojnie. Polacy za Mickiewiczem modlili się o wojnę ludów, bo wiedzieli, że tylko wojna może nam przynieść niepodległość i wolność. Słyszało się, że gdzieś w Galicji, pod austriackim zaborem jest nieco lżej Polakom. Że tam tworzą się oddziały Strzelców, Sokołów i Drużyny Bartoszowe. Ale za to w zaborze pruskim jest jeszcze gorzej, bo tam Niemcy rugują Polaków z ziemi. Że działa tam Ha-Ka-Ta. Wiedziałem o Wrześni i o wozie Drzymały. O Korfantym, który 

imagew parlamencie berlińskim walczył o polskość Śląska. Słyszało się o poczynaniach posłów polskich w Dumie Petersburskiej. Ale tu nastały gorsze czasy i car zezwalał biskupowi prawosławnemu Eulogumowi oderwać Chełmszczyznę i część Podlasia od Królestwa Polskiego. Pamiętało się dni większej swobody, kiedy w czasie wizytacji parafii przez biskupów zezwolono na tworzenie konnej banderii. Widziało się rogatywki krakowskie i polskie biało - czerwone chorągiewki. Ale teraz znów było [20] to zakazane i nienawiść do Moskali wzrastała. Pojęcia: złodziej, pop, moskal, bandyta miały podobne znaczenie.

Wreszcie poważnie zaczęła się wyłaniać kwestia żydowska. Żydzi opanowywali wtedy cały prawie polski handel. Hasło rzucone bij żydów w Rosji i na Ukrainie przeniosło się i do Polski. Sprawa Bejlisa, bojkot żydów były na porządku dziennym. Ojciec mój prenumerował Gazetę Polską 2 grosze redagowaną przez Sadzewicza. Dawała się ona we znaki żydom i dość skutecznie z nimi walczyła. Siedząc na wsi zaczytywałem się w tym piśmie. Felietonów Żyżkowskiego uczyłem się na pamięć. Brat mój Franek dostał w tym czasie posadę w Grodnie w firmie Bracia Borkowscy.

Franek w Grodnie 20.08.1913
image

Odwrotna strona pocztowki nadesłanej przez Franka z Grodna datowana 21 8 13


image
Gdy przyjechał do domu na święta - przywiózł mi podręczniki do arytmetyki, geografii, historię literatury niepodległej Polski i inne. Od kolegi Józefa Kobylińskiego dowiedziałem się o książkach Sienkiewicza: Ogniem i Mieczem, Potop, Pan Wołodyjowski, Quo Vadis, Krzyżacy. Z tych pism najpierw wpadła mi w ręce III część trylogii „Pan Wołodyjowski”. Czytałem ją nie mogąc się oderwać. Pamiętam było już po zachodzie słońca, a ja pilnowałem, żeby krowy nie weszły do marchwi i kapusty. Tak się zaczytałem, bo było już ciemno, a krówki sporo wyrządziły szkody nim się spostrzegłem, za co dostałem od Ojca burę. Zbiór zadań arytmetycznych przerobiłem sam od pierwszego do ostatniego. Literaturę niepodległej Polski Chrzanowskiego częściowo przestudiowałem, z geografii dużo zapamiętałem z kursu kiedy przygotowywałem się do egzaminu w Warszawie.

Almanzor
O mnie Almanzor

PRZEGLĄDARKA BLOGU LONGINA W S24 Kolekcjonuję osiągnięcia geniuszy i ludzi dużego formatu a również osiągnięcia nibynauki, nibyprawa, nibyuczciwości. W czasie jednego ze swoich wykładów David Hilbert, znany matematyk, powiedział z ironią: "Każdy człowiek ma pewien określony horyzont myślowy. Kiedy ten się zwęża i staje się nieskończenie mały, zamienia się w punkt. Wtedy człowiek mówi: To jest mój punkt widzenia". Poznanie świata dobrze jest zacząć od poznania samego siebie. Chętnie czytam komentarze. Lubię spierać się z mającymi inne ode mnie zdanie. Jednak jeden z ostatnich komentarzy zdumiał mnie tym, jak jego autor daleki jest od zrozumienia tekstu pisanego po polsku. Szok miałem tak wielki, że zużyłem pół nocy dla przypomnienia swojego IQ. Namawiam czytelników do tego samego, a osoby z IQ poniżej 90 proszę aby darowały sobie czytanie moich tekstów. Dla komentowania zapraszam bardzo tych, co mają IQ powyżej 120. Tu kliknij jeżeli chcesz się sprawdzić! Cytat miesiąca czerwca "Przed długi czas o prezydenturze Lecha Kaczyńskiego nie można było powiedzieć nic krytycznego, bo od razu zachowanie takie traktowano jako niegodne." Janina Paradowska Ciężko być cynglem ... Cytat lipca "Dzisiaj okazuje się, że od Bronisława Komorowskiego trochę lepsza była demokracja." ezekiel Cytat sierpnia "Nie doceniałam dziś tej drzemiącej siły, która w czasach stanu wojennego kazała mieszkańcom Warszawy codziennie układać krzyż z kwiatów przy kościele św. Anny." Janina Jankowska Cytat listopada "gdyby wybory mogły naprawdę cokolwiek zmienić, to już dawno byłyby zakazane" (-Stanisław Michalkiewicz) O  dznaczenie mojej Mamy, siostry Stanisława Sadkowskiego (+KW) poległego 22 sierpnia 1944 w ataku ze Starego Miasta na Dworzec Gdański. Prezydent poszedł na Wawel Dźwięczy requiem pod dzwonu kloszem, Salonowcy - skończcie tę wrzawę! O czas smutnej zadumy proszę, gdy Prezydent poszedł na Wawel. Kogo powiódł w żałobnej gali? Jakieś cienie, mundury krwawe, ci w Katyniu z dołów powstali, z Prezydentem poszli na Wawel. Poszli wolno, lecz równym krokiem, bo im marsza rozbrzmiewało grave. Niezbadanym Boga wyrokiem z Prezydentem zaszli na Wawel. Gdy próg przeszli królewskich pokoi, krótki apel – czas z misji zdać sprawę, potem spać – pierwsza noc już wśród swoich z Prezydentem, co wwiódł ich na Wawel. Ciiiiiicho! śpią …Ale może obudzi ich los w nas to, co czyste i prawe? Niech pojedna – i partie i ludzi, dzień, gdy oni dotarli na Wawel. wg. Henryka Krzyżanowskiego Zapraszam do przeczytania moich notek: 1. - bliskich Powstaniu: ~ Pamiątka Powstania na Górczewskiej ~ Najdroższym Weronikom Matce i Siostrze ku wiecznej pamięci ~ Czy ktoś jeszcze pamięta? ~ Nasza barykada Gdy kiedykolwiek zauważysz, że jesteś po stronie większości - powstrzymaj się i dobrze nad sobą zastanów! - Mark Twain „ ... tylko człowiek wolny ma czas by bloga prowadzić” -Grzegorz P. Świderski Do ników klikam per 'Ty', oczekuję wzajemności. * Blog z Przeszłości *Blog Longina Cz. 1 Wstęp.   *Blog Longina Cz. 2: Pobyt w szkole   *Blog Longina Cz. 3: Przerwa w nauce   *Blog Longina Cz. 4: Przed I wojną światową   *Blog Longina Cz. 5: Wybuch wojny, front, okupacja niemiecka   *Blog Longina Cz. 6: Rok 1918   *Blog Longina Cz. 7: Rok 1920   *Blog Longina Cz. 8. Kursy dokształcające dla wojskowych   *Blog Longina Cz. 8a. Kursy dokształcające dla wojskowych   *Blog Longina Cz. 9. W.S.H.   *Blog Longina Cz.10. Absolutorium i praca   *Blog Longina Cz.11: Blog z przeszłości. Longin   *Blog Longina Cz.12 - 1933: Morzem po słońce Afryki   *Blog Longina Cz.13 - 1933: Casablanka, Marakesz, Góry Atlasu   *Blog Longina Cz.14 - 1933: Hiszpania - Malaga, Granada, Alhambra   *Blog Longina Cz.15 - 1933: Sewilla - Byki i Don Kiszot   *Blog Longina Cz.16 - 1933: Sewilla, Cadiz, Al Casar   *Blog Longina Cz.17 - 1933: Sztorm z Zatoce Biskajskiej, Znaczy   *Blog Longina Cz.18 - 1933: Belgia, Bal kapitanski   *Blog Longina Cz.19 - Jastarnia / Jurata '34   *Blog z przeszłości dopisane - Dowborczyk i Rodzina   *Blog Longina Cz.20 - morze, Austria, Jugosławia, Węgry   *Blog Longina Cz.21 - Hania *Blog Longina cz.22 - Przerwane wspomnienie Planowane do napisania 37. Wybuch II wojny światowej 38. Okupacja 39. Rok 1940         1941         1942         1943 40. Powstanie Warszawskie 41. Ewakuacja 42. Milanówek 43. Obóz w Gawłowie 44. Powrót z obozu 45. Ucieczka Niemców 46. Powrót do Warszawy 47. Praca organizacyjna w Banku 48. Wrocław 49. Warszawa - praca w Banku 50. Więzienie 51. Powrót do domu 52. W poszukiwaniu pracy 53. C.Z.S.P.J.D. 54. Sp. „Plan” 55. Sp. W.S.P.U.TiR 56. Rok 1956 57. Spółdzielnia „Plan” NAPISZ DO MNIE

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości