Bank Gospodarstwa Krajowego w latach międzywojennych i w pierwszych latach po II wojnie był podstawowym bankiem kredytującym wielkie inwestycje zarówno państwowe jak gospodarka morska, centralny okręg przemysłowy jak i prywatne, na przykład wspomniana wcześniej tutaj Pierwsza Polska Fabryka Lokomotyw FABLOK S.A.w Chrzanowie. Longin nie tylko miło spedzał czas służbowo płynąc morzem po słońce Afrykiczy prywatnie nad Wisłą, nad polskim morzemi na wycieczce po byłych terenach Austro - Węgier ale rownież był fachowcem w tym Banku. Na zdjeciu "Longin", Autor bloga z przeszłości, stoi czwarty z prawej w gronie współpracowników z BGK.
Fot. 1. Pracownicy Banku Gospodarstwa Krajowego. Longin czwarty od prawej.
Fot. 2. Portret oficjalny. |
W grudniu 1935r. poznałem na imieninach Marysi Rumińskiej moją przyszłą żonę. Podobała mi się od pierwszego wejrzenia, no i nawzajem cieszyłem się sympatią z jej strony. Było to dziewczę 19 letnie. Z imienin wyszedłem z nią, z jej matką i siostrą. Odwiozłem je taksówką do domu. Umówiliśmy się na polowanie w wigilię Świąt Bożego Narodzenia do Siennicy.
Fot. 3. Przyszła żona na w Siennicy w Boże Narodzenie 1935
Okres ten ponad dwutygodniowy wydał mi się okropnie długi. Ale wytrzymałem. Polowanie udało mi się. Zastrzeliłem kilka zajęcy. Wieczorem pojechaliśmy sankami na pasterkę.
Fot. 4. "Nazajutrz rano w pierwszy dzień Świąt przyjechały obydwie panny Sadkowskie"
Nazajutrz rano w pierwszy dzień Świąt przyjechały obydwie panny Sadkowskie.
Fot. 5.
Wtedy było wesoło. Bawiliśmy się w śnieżki, łaziliśmy po polu, robiliśmy zdjęcia fotograficzne.
Fot. 6. Bal
I tak przeszły święta. Na ostanie dni roku pojechałem do Rodziców. Po powrocie do Warszawy zatelefonowałem do swej ukochanej i poszliśmy do teatru na rewię. Następnie łaziliśmy do kin i na bale kilka razy w karnawale.
Fot. 7. Po balu
Dla przyjaciół Longin dla rodziny Wicek (Witek) obchodził imieniny 8 marca - w dzień Św. Wincentego.
W dniu 8 marca 1936 urządziłem imieniny w mieszkaniu Słabczyńskiej, gdzie poza rodziną i najbliższymi z towarzystwa były i panny Sadkowskie. Rano dostałem śliczne róże od Hani, a w dzień, po kościele pojechaliśmy do Wilanowa. Chociaż było błoto, ale nam było ze sobą dobrze. I tak spotykaliśmy się wieczorami, kilka razy w tygodniu łażąc na rożne spacery.
Fot. 8. Wiewiórki w Łazienkach takie same jak teraz
Fot. 9. Hania z wiewiórką
Fot. 10. Krysia i Hania Sadkowskie
Na wiosnę wyjeżdżaliśmy samochodem do Orenic - ośrodka w Łowickiem wujostwa przyszłej żony - Zdzienickich.
Fot. 11. Tą fotografią Longin pochwalił się bratu Stanisławowi mieszkającemu wówczas w Bydgoszczy
Złożyłem wizytę na Złotej 36, oświadczyłem się na spacerze i postanowiliśmy się pobrać w końcu czerwca.
Fot. 12. "Oświadczyłem się na spacerze"
Będąc u Rodziców w pierwszych dniach czerwca, chciałem Matce powiedzieć o swych zamiarach małżeńskich. Jednak po drodze zepsuł mi się samochód już za Siedlcami. Jechałem z siostrą Pola i jej dziećmi. Kiedy przyjechaliśmy do Rodziców wieczorem, to siostra Marysia przywitała nas [wieścią], że ich pastuch wywróżył im, że przyjadą goście, że będą mieli wypadek i będą prosić na ślub. Był to jeden z powodów, że nie powiedziałem o swym ślubie, gdyż nie chciałem, żeby się wróżba spełniła.
Następny (ostatni spisany w tym zeszycie) odcinek wspomnień Longina:
http://almanzor.salon24.pl/184171,blog-longina-cz-22-przerwane-wspomnienie
Komentarze