Almanzor Almanzor
2792
BLOG

Zakręty tupolewa w Smoleńsku

Almanzor Almanzor Polityka Obserwuj notkę 37

Bloger J.K.50 w notce Ofiarom czterech podejść do lądowania w Smoleńsku wraca do tematu kłamstw wbijanych oglądaczom programów telewizyjnych od pierwszych chwil po tragicznej katastrofie. Od pierwszych godzin po katastrofie przedziwne ośrodki zaczęły zmieniać techniczną naturę tej katastrofy na sensu stricte polityczną. Tak trwa niestety do dzisiaj. 

Lansowane wtedy bez udowodnienia liczne tezy do dziś utrwaliły się w głowach nawet skądinąd rozsądnych ludzi. Istnienie do dziś w obiegu tych kłamstw J.K.50 wykazuje na przykładzie wstępnie podawanej teorii jakoby nasz Tu-154/M cztery razy podchodził tam do lądowania. Niektórzy, rżnąc teraz głupy, mówią że chodziło wtedy o cztery „zakręty” nie zauważając nawet, że „zakręty” wykonywane wtedy były tylko trzy (o czym niżej).

Czy wysokością decyzji powinno być 120 metrów?

U niektórych młodych z dużych miast do dziś panuje w głowach mętlik. J.K.50 rozprawia się z mitem, jakoby dowódca tupolewa wtedy złamał przepisy bo obowiązywać go wtedy miała „osobista” wartość wysokości decyzji aż 120 metrów.

J.K.50 pisząc:

... Miłośnicy narracji o 120 (która rzeczywiście nie ma uzasadnienia w żadnym raporcie) twierdzą, że niezależnie od wysokości decyzji lotniska nie miał prawa schodzić poniżej 120 [metrów]."

poprosił o komentarz.

Radzę Ci, J.K.50, powiedzieć im, że nie rozumieją o co chodzi. Wcale nie jest lepiej lub bezpieczniej lądując w Smoleńsku Północnym podejmować decyzję na 120 metrach zamiast na 100.

Przypomnę, że w tym konkretnym przypadku kryterium podjęcia przez dowódcę samolotu pozytywnej decyzji o lądowaniu było sprawdzenie czy podczas obniżania samolotu po ścieżce zejścia do lądowania, będąc w odległości 1000 metrów dojrzy wycelowane w niego światła dwóch potężnych reflektorów ustawionych po obu stronach progu pasa do lądowania.

Czy dowódca samolotu mógł zmienić wtedy nakazaną przez dyspozytora lotniska wysokość podjęcia decyzji z 100 na 120 metrów? Odpowiadam: - nie miał prawa.

Wysokość podjęcia decyzji: lądować czy odejść na drugi krąg nie jest wyznaczana przez załogi lądujących samolotów ale jest cechą lotniska, cechą związaną ze ścieżką podchodzenia do lądowania. Widziałem dwie karty podejścia na Smoleńsk Północny od wschodu - tak, jak schodził nasz tupolew. Jedna miała wysokość decyzji 70 metrów a druga 100 metrów.

Odnalazłem tę pierwszą kartę:

Jest to karta z 2005 roku. Warto zauważyć, że północny biegun magnetyczny Ziemi się przemieszcza. O ile w 2010 roku kurs magnetyczny osi pasa na Smoleńsku Północnym był 259 stopni, to w 2005 wynosił on 261 stopni, chociaż lotnisko się nie zmieniło.

Na karcie widać prostokątny „krąg” z zaokrąglony narożami. Te naroża to są słynne już z raportów i tekstów na blogach „zakręty". Lewy dolny (południowo-zachodni) to zakręt 1., lewy górny to 2., prawy górny to trzeci a prawy dolny to czwarty.

Tu-154M/101 nadleciał od zachodu i został przez smoleńską kontrolę od razu skierowany do zakrętu drugiego kursem oznaczonym „70". Po lekkim skręcie kursu w prawo samolot leciał około 20km w kierunku wschodnim, wykonał zakręt trzeci na kierunek południowy a potem zakręt czwarty wprowadzający na oś pasa, na tak zwaną ścieżkę.

Podczas lotu „po kręgu” dyspozytor (kontroler) lotniska śledzi samolot na radarze dookolnym, na ekranie którego echo radarowe pokazuje w którym miejscu znajduje się nadlatujący samolot. Dyspozytor lotniska podaje pilotowi kolejne kursy lotu po kręgu. Taki radar nie pokazuje wysokości lotu samolotu i dlatego pilot tę wysokość podaje kontrolerowi, „kwitując” mu przekazywane przez niego dane dla prowadzenia samolotu w poziomie. Wysokość lotu wskazują załodze samolotu wysokościomierze ciśnieniowe.

W 2005 roku kurs ścieżki był 261 stopni a w roku 2010 kurs tej samej ścieżki na skutek przemieszczenia się północy magnetycznej wyniósł 259 stopni.

Podczas lotu „po ścieżce” kwitowanie podawanej przez obsługę precyzyjnego radaru informacji o miejscu samolotu na ścieżce wysokością lotu nie jest potrzebne, bo kontrolerzy na swoim wskaźniku widzą nie tylko odległość samolotu od progu pasa i jego ewentualne odchylenie od ścieżki ale również to, czy samolot leci wyżej czy niżej od ścieżki. Informacje o tym przekazuje załodze samolotu co kolejny kilometr lotu po ścieżce operator lotniskowego radaru prowadzącego.

Na karcie zaznaczone są obie radiolatarnie. Kierunek ścieżki piloci samolotu ustawiają obracając tarcze swoich automatycznych radiokompasów(ARK) tak, żeby strzałki wskazujące obie radiolatarnie przy prawidłowym podejściu ustawiały się pionowo. W ten sposób pilot łatwo kontroluje z błędem nie przekraczającym 5 stopni czy obie radiolatarnie są dokładnie przed samolotem względnie, kiedy samolot znajdzie się pomiędzy nimi, jedna jest dokładnie przed a druga dokładnie za samolotem. Zejścia boczne z kursu są widoczne jako odchylenia strzałek od pionu.

Automatyczny radiokompas pilot nastawia na kąt ścieżki tak, żeby podczas lotu po ścieżce kierunek osi pasa był na wskaźniku pionowo. Łatwo piloci mogą wtedy zauważyć czy wskazówki pokazujące radiolatarnie ustawione są idealnie pionowo czy też odchylając się na bok pokazują zejście samolotu ze ścieżki.

Na powyżej pokazanej karcie, wysokość decyzji wyznaczona jest na 70 m. Kiedy samolot znajduje się nad bliższą radiolatarnią powinien podjąć decyzję o zejściu z wysokości 70 metrów do lądowania na podstawie oceny czy z odległości 1100 metrów do progu pasa widzi skierowane w samolot światła reflektorów oznaczających próg pasa. Dopiero zauważywszy światła progu pasa pilot może wydać załodze komendę lądowania. Inaczej musi rozkazać „odchodzimy” i odejść na drugi krąg.

Niestety pilot naszego tupolewa nie mógł świateł pasa zobaczyć, bo nad bliższą radiolatarnią, 1100 metrów od progu pasa, z niejasnych powodów znalazł się zbyt nisko, na wysokości tylko kilkunastu metrów ścinając już wierzchołki drzew. Światła reflektorów były od niego nie do zobaczenia, już pod horyzontem. Z drugiej strony samolot był poza horyzontem radaru co stwierdził rozpaczliwie dwa razy jego operator informując „101 gorizont”, co nie znający się na rzeczy „eksperci” rozumieją jako komenda do lotu horyzontalnego – jest to jeszcze jednym przejawem ich ignorancji.

Przy prawidłowym podejściu według tej karty samolot kontynuuje zniżanie aż osiągnie punkt przyziemienia 400 metrów za progiem pasa. Schodzi po trajektorii nachylonej 2°40'.

Gdyby samolot nadleciał nad bliższą radiolatarnię na wysokości 100 metrów musiałby albo zwiększyć potem kąt opadania do 3°40' albo przyziemić się aż o 1050 metrów za progiem pasa.

Gdyby sprawdzenie widzialności znad bliższej radiolatarni świateł reflektorów progu pasa dokonywać z wysokości 120 metrów, to należałoby albo zwiększyć kąt opadania do 4°30' albo przyziemić samolot półtora kilometra za progiem. Jedno i drugie jest w sposób bezpieczny niewykonalne.

Karta z 2008 roku, ważna w kwietniu 2010 roku, poza zmianą kursu magnetycznego kierunku pasa z 261 na 259 stopni zawiera zmianę wysokości decyzji z 70 do 100 metrów.

Aby zmiana ta nie powodowała zwiększenia kąta nachylenia ścieżki zmieniono na niej punkt podjęcia decyzji. Nie był nim racjonalnie wyznaczony punkt nad bliższą radiostacją ale punkt leżący 650 metrów PRZED radiolatarnią. Spowodowało to, że przy normatywnej widzialności 1000 metrów, zamiast kazać pilotowi oceniać widzialność świateł reflektorów znad bliższej radiolatarni czyli z odległości 1100 metrów, nakazano według geometrii tej karty, kontrolę wykonywać z punktu leżącego 650 metrów przed radiolatarnią czyli z odległości 1750 metrów.

Gdyby pójść dalej rozumowaniem „ekspertów” chcących podnieść wysokość decyzji do 120 metrów, to zachowując dobrany dla Smoleńska kąt pochylenia toru należałoby oceny dokonywać z odległości 1070 metrów przed radiolatarnią czyli ocena widzialności reflektorów musiałaby być z odległości 2170 metrów od nich. Przypominam, że pilot miał obowiązek ocenić widzialność świateł reflektorów z odległości 1000 metrów od nich.

Boczne zejście ze ścieżki

Nawet na siłę szukający „winy pilotów” autorzy stronniczego raportu MAK, nie śmieli stwierdzić, że w zaistniałych warunkach meteorologicznych realizowanie przez pilotów zezwolonego przez kontrolera (dyspozytora) smoleńskiego lotniska zejścia do wysokości 100 było błędem. Błędu należy szukać gdzie indziej, ale nie tam gdzie wskazuje go oficjalny raport MAK!

MAK twierdzi, że pokonując czwarty zakręt słaby psychologicznie dowódca samolotu, ze strachu przed siedzącym za nim pijanym generałem i w lęku przed Głównym Pasażerem zdecydował się za wszelką cenę wylądować nie informując o tym ani swojej załogi ani naziemnej kontroli lotu ani pasażerów.

Niestety MAK tworzył bajki ale nie zajął się faktami, które powinny go zainteresować. Podam jeden z kilku.

Przez cały czas lotu „po ścieżce” czyli od 10. do 2. kilometra przed progiem pasa dwa niezależne zespoły kontrolowały niezależnie od siebie schodzenie samolotu:

1. Piloci tupolewa śledzili na wskaźnikach ARK czy lot samolotu odchyla się od osi ścieżki wytyczonej przez obie stojące w osi pasa radiolatarnie

2. Załoga kontrolująca lot samolotu na smoleńskiej wieży obserwowała położenie echa radarowego samolotu względem linii osi ścieżki na ekranie radaru. Radar precyzyjny określa położenie samolotu dokładniej niż ARK pilotów. O FMS/TAWS/GPS nie wspominam bo ze względu na nie zakupienie przez dowództwo pułku danych okolic Smoleńska ich nominalny błąd był (według producenta) pół mili morskiej.

Ani zespół 1. w samolocie, ani 2. na smoleńskiej „wieży” nie zaobserwował ani razu żeby samolot odchylił się od linii osi pasa więcej niż pozwala tolerancja. Tolerancja ta przy bliższej radiolatarni wynosi +10m.

Tymczasem koło bliższej radiolatarni samolot znalazł się 6 razy dalej od ścieżki niż pozwala tolerancja.

Warto zadać pytanie:
- Co spowodowało że między drugim a pierwszym kilometrem samolot tak daleko zszedł z kursu?

Almanzor
O mnie Almanzor

PRZEGLĄDARKA BLOGU LONGINA W S24 Kolekcjonuję osiągnięcia geniuszy i ludzi dużego formatu a również osiągnięcia nibynauki, nibyprawa, nibyuczciwości. W czasie jednego ze swoich wykładów David Hilbert, znany matematyk, powiedział z ironią: "Każdy człowiek ma pewien określony horyzont myślowy. Kiedy ten się zwęża i staje się nieskończenie mały, zamienia się w punkt. Wtedy człowiek mówi: To jest mój punkt widzenia". Poznanie świata dobrze jest zacząć od poznania samego siebie. Chętnie czytam komentarze. Lubię spierać się z mającymi inne ode mnie zdanie. Jednak jeden z ostatnich komentarzy zdumiał mnie tym, jak jego autor daleki jest od zrozumienia tekstu pisanego po polsku. Szok miałem tak wielki, że zużyłem pół nocy dla przypomnienia swojego IQ. Namawiam czytelników do tego samego, a osoby z IQ poniżej 90 proszę aby darowały sobie czytanie moich tekstów. Dla komentowania zapraszam bardzo tych, co mają IQ powyżej 120. Tu kliknij jeżeli chcesz się sprawdzić! Cytat miesiąca czerwca "Przed długi czas o prezydenturze Lecha Kaczyńskiego nie można było powiedzieć nic krytycznego, bo od razu zachowanie takie traktowano jako niegodne." Janina Paradowska Ciężko być cynglem ... Cytat lipca "Dzisiaj okazuje się, że od Bronisława Komorowskiego trochę lepsza była demokracja." ezekiel Cytat sierpnia "Nie doceniałam dziś tej drzemiącej siły, która w czasach stanu wojennego kazała mieszkańcom Warszawy codziennie układać krzyż z kwiatów przy kościele św. Anny." Janina Jankowska Cytat listopada "gdyby wybory mogły naprawdę cokolwiek zmienić, to już dawno byłyby zakazane" (-Stanisław Michalkiewicz) O  dznaczenie mojej Mamy, siostry Stanisława Sadkowskiego (+KW) poległego 22 sierpnia 1944 w ataku ze Starego Miasta na Dworzec Gdański. Prezydent poszedł na Wawel Dźwięczy requiem pod dzwonu kloszem, Salonowcy - skończcie tę wrzawę! O czas smutnej zadumy proszę, gdy Prezydent poszedł na Wawel. Kogo powiódł w żałobnej gali? Jakieś cienie, mundury krwawe, ci w Katyniu z dołów powstali, z Prezydentem poszli na Wawel. Poszli wolno, lecz równym krokiem, bo im marsza rozbrzmiewało grave. Niezbadanym Boga wyrokiem z Prezydentem zaszli na Wawel. Gdy próg przeszli królewskich pokoi, krótki apel – czas z misji zdać sprawę, potem spać – pierwsza noc już wśród swoich z Prezydentem, co wwiódł ich na Wawel. Ciiiiiicho! śpią …Ale może obudzi ich los w nas to, co czyste i prawe? Niech pojedna – i partie i ludzi, dzień, gdy oni dotarli na Wawel. wg. Henryka Krzyżanowskiego Zapraszam do przeczytania moich notek: 1. - bliskich Powstaniu: ~ Pamiątka Powstania na Górczewskiej ~ Najdroższym Weronikom Matce i Siostrze ku wiecznej pamięci ~ Czy ktoś jeszcze pamięta? ~ Nasza barykada Gdy kiedykolwiek zauważysz, że jesteś po stronie większości - powstrzymaj się i dobrze nad sobą zastanów! - Mark Twain „ ... tylko człowiek wolny ma czas by bloga prowadzić” -Grzegorz P. Świderski Do ników klikam per 'Ty', oczekuję wzajemności. * Blog z Przeszłości *Blog Longina Cz. 1 Wstęp.   *Blog Longina Cz. 2: Pobyt w szkole   *Blog Longina Cz. 3: Przerwa w nauce   *Blog Longina Cz. 4: Przed I wojną światową   *Blog Longina Cz. 5: Wybuch wojny, front, okupacja niemiecka   *Blog Longina Cz. 6: Rok 1918   *Blog Longina Cz. 7: Rok 1920   *Blog Longina Cz. 8. Kursy dokształcające dla wojskowych   *Blog Longina Cz. 8a. Kursy dokształcające dla wojskowych   *Blog Longina Cz. 9. W.S.H.   *Blog Longina Cz.10. Absolutorium i praca   *Blog Longina Cz.11: Blog z przeszłości. Longin   *Blog Longina Cz.12 - 1933: Morzem po słońce Afryki   *Blog Longina Cz.13 - 1933: Casablanka, Marakesz, Góry Atlasu   *Blog Longina Cz.14 - 1933: Hiszpania - Malaga, Granada, Alhambra   *Blog Longina Cz.15 - 1933: Sewilla - Byki i Don Kiszot   *Blog Longina Cz.16 - 1933: Sewilla, Cadiz, Al Casar   *Blog Longina Cz.17 - 1933: Sztorm z Zatoce Biskajskiej, Znaczy   *Blog Longina Cz.18 - 1933: Belgia, Bal kapitanski   *Blog Longina Cz.19 - Jastarnia / Jurata '34   *Blog z przeszłości dopisane - Dowborczyk i Rodzina   *Blog Longina Cz.20 - morze, Austria, Jugosławia, Węgry   *Blog Longina Cz.21 - Hania *Blog Longina cz.22 - Przerwane wspomnienie Planowane do napisania 37. Wybuch II wojny światowej 38. Okupacja 39. Rok 1940         1941         1942         1943 40. Powstanie Warszawskie 41. Ewakuacja 42. Milanówek 43. Obóz w Gawłowie 44. Powrót z obozu 45. Ucieczka Niemców 46. Powrót do Warszawy 47. Praca organizacyjna w Banku 48. Wrocław 49. Warszawa - praca w Banku 50. Więzienie 51. Powrót do domu 52. W poszukiwaniu pracy 53. C.Z.S.P.J.D. 54. Sp. „Plan” 55. Sp. W.S.P.U.TiR 56. Rok 1956 57. Spółdzielnia „Plan” NAPISZ DO MNIE

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka