Otaczający Ziemie Kosmos wbrew strachom jest bardziej przyjazny Ziemi niż nam o nim piszą, ale często zaskakuje nas niespodziankami ktorych fachowcy nie nadążają przewidzieć. Astrofizycy, zapewne dla podbudowania swoich starań o naloeżne granty, co jakiś czas próbują prognozować jakieś spektakularne nieziemskie zjawisko. Jest im niestety znacznie trudniej niż, na przykład tym co przewidują na przykład, że spalanie polskiego węgla spowoduje w roku 2100 takie ocieplenie, że aż strach się teraz bać. Przewidywania rozgłaszane przez astronomów dają zwykle się zweryfikować dużo szybciej.
Asteroida zbliża się do Warszawy. Tytuł przestrasza? Mnie bardziej straszy w nim wyraz „asteroida”. Staram się pisać po polsku "planetka", bo to jest poprawne językowo tłumaczenie oficjalnej nazwy "minor planet". Polscy astronomowie nazywają planetki "planetoidami", ale mnie ta nazwa się nie podoba bo nie polska i dlatego, bo bardziej pasuje planetom karłowatym a nie kosmicznym kamieniom. A dlaczego zbliża się do Warszawy? A dlaczego nie? Toż jesteśmy w Europie a Europa jeszcze jest na Ziemi.
Informacja w tytule jest prawdziwa. Planetka czy jak mawiają sensaci "asteroida" o wymiarach około 15 metrów w niedzielę 7. września, około godziny 21 przeleci tylko około 40000 km od Warszawy. Tyle co obwód Ziemi. Niestety będzie leciała nad półkulą południową, więc z Polski nie ma co wypatrywać.
15 lutego ubiegłego roku blisko Ziemi przeleciała planetka 2012 DA14 bliżej Ziemi niż orbity geostacjonarnych satelitów przekazujących nam sygnały telewizyjne.
Średnica DA14 miała około 150 metrów. Przypadkiem tego samego dnia rano w Ziemię uderzył tysiąc razy od niej lżejszy obieg nazwany meteorytem Czebarkuł. Wybuchł on nad Czelabińskiem kilkadziesiąt razy jaśniej od blasku Słońca i wytopił przerębel w skutym lodem jeziorze Czebarkuł. Przyleciał znienacka, nikt jego spektakularnego rozbłysku, wybuchu i wytopienia przerębla w jeziorze nie przewidział. Nie ostrzegli Ziemian ani astronomowie ani żadna stacja systemu Norad, której zadaniem jest śledzić do wysokości kilkaset kilometrów każdy orbitujący wokół Ziemi okruch materii o wymiarach ponad 10 cm. Nikt zjawienia się tego przybysza z Kosmosu nie przewidział.
Orientacyjnie orbity obu tych obiektów pokazuje powyższy szkic, chociaż należy wiedzieć, że aczkolwiek orbita 2012 DA14 leży w płaszczyźnie bliskiej płaszczyzny orbity Ziemi, to orbita Meteorytu czelabińskiego znacznie jest do niej pochylona. Ciekawym jest to, że o ile przed zbliżeniem do Ziemi orbita 2012 DA14 była nieco większa od orbity Ziemi, to podczas tego ciasnego zbliżenia przyciąganie Ziemi wyhamowało prędkość planetki tak, że zeszła ona na orbitę ciaśniejszą więc szybszą. Okres jej obiegu Słońca skrócił się z 366,2 doby do około 318 dób.
Ostatnio astronomowie mieli kilka razy nieco pecha. W ubiegłym grudniu był obciach z "kometą stulecia" która miała nas zachwycić jasnością w czasie święta Trzech Króli, ale w swoim peryhelium (miejscu orbity najbliższym Słońca) rozpadła się w pył. Głośno zapowiadane ostatniej wiosny przejście Ziemi przez materię pozostałą z warkocza jednej z komet również nie było czymś widowiskowym.
Tytułowej asteroidy też nie zobaczymy. Przeleci w niedzielę 7 września około 21 naszego czasu nieco dalej od orbity geostacjonarnej. Będzie pierwszym od 2012 DA14 tak blisko przelatującym obiektem z Kosmosu. Wielkość jej jest jednak niewielka, około 15 metrów – tyle co miał meteoryt który półtora roku temu wybuchł nad Czelabińskiem.Na często padające pytanie czy nam grozi katastrofa od upadku obiektu kosmicznego należy odpowiedzieć, że nie. Od planetek w miarę stabilnie okrążających Słońce groźba jest niewielka, bo siła grawitacji na ogół działa odpychająco na planetki zbliżające się do Ziemi separując je tak jak w lutym zeszłego roku została odseparowana 2012 DA14. A od komet i ciał trafiających w pobliże Ziemi chaotycznie? Też zagrożenie jest znikome bo na szczęście Kosmos jest niemal pusty. Średnia gęstość materii w Kosmosie w sąsiedztwie Słońca jest jak w znakomitej próżni. Prawdopodobieństwo uderzenia w miejsce zamieszkałe na Ziemi meteorytu wyzwalającego przy uderzeniu energię większą od sporej bomby termojądrowej jest znikome. Historia nie zna zabicia człowieka przez meteoryt, chociaż niedawno taki jeden rozbił dach chałupy na Mazurach.
Bez porównania większą groźbą dla ludzkości jest zgromadzony arsenał bomb atomowych, który może nam zagrozić, kiedy rządzący ktorymś z supemocarstw użyje odpowiedniej walizeczki mając w tym momencie jakąś psychiczną niepełnosprawność.
Komentarze