Almanzor Almanzor
691
BLOG

O naciskach prezydenta Kaczyńskiego raz jeszcze

Almanzor Almanzor Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

2 czerwca 2011 roku, dwa miesiące przed opublikowaniem raportu "Komisji Millera", będąc zbulwersowany artykułem autorstwa Roberta Walenciaka umieszczonym w tygodniku "Przegląd" sugerującym istnienie "nacisków" na dowódcę samolotu ze strony prezydenta Lecha Kaczyńskiego skłonionego telefonicznie przez brata Jarosława, napisałem tekst polemiczny i skierowałem go do pana Jerzego Domańskiego, redaktora naczelnego Przeglądu.

Nie wiem co uczynił z tekstem redaktor Domański, niestety w swoim tygodniku go nie opublikował.

Miło byłem zaskoczony, kiedy w raporcie komisji min. Millera przeczytałem, oparte o podobne do mojego rozumowanie przekazane do redaktorowi J. Domańskiemu uzasadnienie komisji, że żadnego nacisku ze strony pasażerów na załogę smoleńskiego tupolewa nie było.
Znalazłem też w raporcie komisji Millera podpisane przez jakiegoś profesora bardzo podobne do mojego opublikowanego 22.04.2010  w Salonie24 tekstu http://almanzor.salon24.pl/173798,falsyfikacja-hipotezy-sztucznej-mgly  wykazanie, że "smoleńska mgła" była zjawiskiem naturalnym.

Ponieważ ten i ów z dyskutantów o katastrofie, w gorączce jej piątej rocznicy, sugeruje "naciski" uważam, że warto mój tekst przesłany przed czterama laty redaktorowi Domańskiemu tutaj przytoczyć
-------------------------------------------------------------------

Krytycznie o tezie Roberta Walenciaka

Wiktor Kobyliński

Zaczęło się od kłamstw generała

Już kilka godzin po katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010, światowe agencje poinformowały, że zastępca szefa szta­bu rosyjskich sił powietrznych, generał Aleksander Aloszyn, występując publicznie, podał informacje, jakoby załoga samolotu, którym leciała pol­ska delegacja z prezy­dentem Lechem Kaczyńskim na czele, kilkakrotnie nie wykonała poleceń kontrolera lotów na lotnisku w Smoleń­sku. Generał Aloszyn powiedział dziennikarzom, że gdy załoga nie wykonała polecenia szefa lo­tów, ten kilkakrotnie nakazał jej skierowanie maszyny na lotnisko zapasowe. - „Zarekomendowano mu, by udał się na lotnisko zapasowe. Załoga podjęła decyzję, że wykona podejście do lądowania, a później zdecyduje, czy lądować, czy też lecieć na lotnisko zapasowe” - relacjonował Aloszyn. Z ustaleń podanych w raporcie MAK wynika, że Aloszyn nie mówił prawdy, ale około godziny 17. w dniu katastrofy kłamstwa te zostały rozpropagowane przez wszystkie światowe agencje i na trwałe uformowały opinię mi­liardów oglądających telewizję mieszkańców Ziemi. Można zrozumieć generała odpowiedzialnego za wojskowy personel smoleńskiego lotniska odwracającego uwagę od rzeczywistych okoliczności ale nic nie usprawiedliwia MAK, że tej informacji skutecznie nie zdementował.

Tuż po katastrofie głoszony był pogląd Lecha Wałęsy, że katastrofę spowodowała rozmowa telefoniczna pomiędzy braćmi Kaczyńskimi. Ta hipoteza do dziś nie była weryfikowana. Można spytać skąd Lech Wałęsa zna treść ostatniej rozmowy telefonicznej prezydenta Kaczyńskiego. Można zwrócić uwagę że prezydent Wałęsa sugeruje, że niektóre państwa lub polskie tajne służby podsłuchiwały rozmowy prezydenta Polski lub jego brata tak, jakby któryś z nich był podejrzenie o przestępstwo i tajne służby miały do tego stosowną decyzję sądu. Oby to nie była prawda!

Spróbujmy krytycznie spojrzeć na techniczny aspekt tej hipotezy w ślad za zreferowaniem jej przez redaktora Roberta Walenciaka w 22. numerze Przeglądu. Pan Walenciak chyba słusznie lokuje krótką, zapewne ok. 60 sekundową, rozmowę braci Kaczyńskich na moment nieco wcześniejszy niż godzina 10:19. Dla określania momentów zdarzeń będę używał czasu obowiązującego w miejscu katastrofy a nie czasu na zegarach w Polsce.

Spójrzmy co się wtedy działo w kokpicie załogi!

W tym locie warunkami lądowania były widzialność pozioma na pasie do lądowania minimum 1000 metrów oraz możliwość zobaczenia przez pilota z wysokości 100 m świateł reflektorów oznaczających próg pasa do lądowania. Wysokość 100 metrów została uzgodniona między dowódcą samolotu i dyspozytorem smoleńskiego lotniska jako wysokość podjęcia przez dowódcę samolotu decyzji o lądowaniu. Na wysokości decyzji samolot powinien znaleźć się około 1 km przed progiem pasa, w pobliżu miejsca bliższej radiostacji prowa­dzącej. Za doprowadzenie samolotu do tego miejsca odpowiedzialny był dyspozytor smoleńskiego lotniska wspomagany przez swojego operatora zespołu dwóch radarów precyzyjnych prowadzących samolot na ostatniej skierowanej na pas do lądowania prostej zwanej ścieżką zejścia.

O godzinie 10:14:06,5 polski Tu-154 (Polish Air Force 1-0-1) wchodząc nad terytorium Rosji otrzymuje informacje z Moskwy, że trzy minuty wcze­śniej lotnisko Smoleńsk Północny zgłosiło widzialność poziomą na lotnisku równą 400 metrów. Po upływie trzech i pół minuty samodzielnego przemyślenia tej informacji dowódca samolotu (w opublikowanej transkrypcji dźwięków oznaczony KWS) wzywa szefową stewardes (Basię) i infor­muje ją o warun­kach pogodowych na lotnisku docelowym oraz o swojej decyzji, że w przypadku niemożliwości z powodu mgły wy­lądowania w  Smoleńsku- „odejdziemy” - w domyśle odlecimy na inne lotnisko. Z kontekstu wynika, że A w poniższym dialogu to głos „Basi”. Pan Walenciak tego jakby nie zauważa ignorując zapis początku dialogu dowódcy samolotu z wezwaną przez niego szefową stewardes i nazywa ją tajemniczo „niezidentyfikowaną osobą”.

10:17:33,9-38,2 KWS „Basiu”
10:17:40,2-40,7 KWS „Nieciekawie wyszła mgła nie wiadomo czy wylądujemy”
10:17:43,6-47,6 Stewardesa „Tak?”
10:18:09,2-11,4 A „A jeśli nie wylądujemy to co?”
10:18:13,0-14,4 KWS „Odejdziemy”


W lotnictwie cywilnym poinformowana o takich okolicznościach odpowiedzialna stewardesa niezwłocznie przez mi­krofon przekazuje wszystkim pasażerom informacje otrzymane od dowódcy samolotu. Nic nie wskazuje, aby w woj­skowym samolocie, jakim był nasz tupolew, obowiązywała inna procedura. Jest bardzo prawdopodobne, tak jak sugeruje redaktor Walenciak, że prezydent Kaczyński usłyszawszy informacje o prawdopodobnym odlocie na inne lotnisko zadzwonił wtedy (ok. godziny 10:18) do brata po jednominutową konsultację.Tymczasem dowódca samolotu nie odwracając uwagi od prowadzenia samolotu zgodnie z przekazaną swoją decyzją wydaje załodze komendy przygotowujące samolot do próbnego podejścia do lądowania.

Pięć minut później dowódca polskiego tupolewa (Polish Foxtrot 1-0-1) nawiązuje kontakt z dyspozytorem (D) smoleńskiego lot­niska (Korsaż), podając w międzyczasie swojej załodze kolejne kursy lotu (7-8, 8-0) oznaczające odpowiednio 78, 80 stopni). Inżynier pokładowy (B/I) potwierdza wykonanie poleceń dowódcy.

10:23:29,9 KWS "Korsaż - Start, polski 101, dzień dobry"
10:23:33,7  D  "Polski 0-0-1 Korsaż odpowiedział"
10:23:39,6 KWS "Na dalszą prowadzącą, zmniejszamy wysokość 3600 metrów"
10:23:47,3  D  "Polish Foxtrot 1-0-1, pozostałość paliwa, ile macie paliwa?"
10:23:56,9 KWS "Pozostało 11 ton"
10:23:58,3 KWS "7-8"
10:23:59,2 B/I "7-8"
10:23:59,7  D  "A jakie macie lotnisko zapasowe?"
10:24:03,8 KWS "Witebsk, Mińsk"
10:24:10,0  D  "Witebsk, Mińsk, prawidłowo?"
10:24:11,2 KWS "Prawidłowo zrozumiałeś"
10:24:12,5 KWS "8-0"
10:24:13,3 B/I "8-0"
10:24:20,8 KWS "OK"
10:24:22,3  D  "PLF 1-2-0-1, na Korsażu mgła, widzialność 400 metrów"


Dyspozytor lotniska w Smoleńsku zgłasza się o godzinie 10:23:33,7 do wywołującego go dowódcy tupolewa. Po usły­szeniu od dowódcy informacji o locie samolotu w stronę dalszej radiostacji prowadzącej, dyspozytor smoleńskiego lotniska pyta dowódcę tupolewa o zapas paliwa oraz sprawdza jakie w tym locie wyznaczone są lotniska zapasowe. Dowódca samolotu informuje, że dla tego lotu wyznaczone są dwa lotniska zapasowe w Witebsku i w Mińsku.  Nie­prawdą jest, jakoby dyspozytor zakazywał próby lądowania w Smoleńsku lub dawał nakaz lub cho­ciaż sugerował odlot na którekolwiek z lotnisk zapasowych. Przyjmując do wiadomości informacje dowódcy tupolewa o wysokości lotu, o zapasie paliwa i o lotniskach zapasowychw Mińsku i Wi­tebsku dy­spozytor smoleńskiego lotniska powtarza znane już załodze samolotu informacje o istniejącym w tym czasie zam­gle­niu w Smoleńsku (określa wi­dzialność na 400 m).

Zgoda dyspozytora lotniska na zejście do 1500m

10:24:33,1 KWS "Zrozumiałem, proszę podać warunku meteo"
10:24:40,0  D  "Na Korsażu mgła, widzialność 400 metrów, 4-0-0 meters"
10:24:49,2 KWS "Temperaturę i ciśnienie poproszę"
10:24:51,2  D  "Temperatura plus 2, ciśnienie 7-45, 7-4-5, warunków do lądowania nie ma"
10:25:01,1 KWS " Dziękuję, no jeśli można to spróbujemy podejścia, ale jeśli nie będzie pogody, to odejdziemy na drugi krąg"
10:25:12,3  D  "1-0-1, po próbnym podejściu wystarczy wam paliwa na zapasowe?"
10:25:18,3 KWS "Wystarczy"
10:25:19,6  D  "Zrozumiałem"
10:25:22,9 KWS "Proszę o pozwolenie na dalsze zniżanie"
10:25:25,3  D  "1-0-1, z kursem 40 stopni, zniżanie 1500"


Dyspozytor lotniska trzykrotnie stwierdza, że widzialność u niego wynosi tylko 400 metrów, co nie pozwala obecnie na lądowania. Potem podaje dowódcy samolotu dane lotniska niezbędne do wykonania lądowania (z wyjątkiem kierunku i prędkości wiatru). Zdając sobie sprawę, że o tej porze dnia mgła w Smoleńsku może być zjawiskiem chwilowym, dowódca tupolewa prosi o pozwolenie na kontynuowanie po­dejścia. Dyspozytor lotniska po upewnieniu się, że w wypadku niemożliwości lądowania samolot bę­dzie miał wystarczającą ilość paliwa aby odejść na lotnisko zapasowe, po usłyszeniu opinii będącego obok płka Kranokutskiego, który ocenia że podany przez Polaków zapas paliwa starczy nawet do Moskwy, daje zgodę tupolewowi na na kontynuowa­nie zniżania po kręgu do wysokość 1500m. To uzgodnienie, podobnie jak wszystkie następ­ne, pod­jęte zostaje bezpośrednio w rozmo­wie pilota z dyspozytorem lotniska bez jakiegokolwiek udziału któregoś pasażera samo­lotu ani nawet innego członka załogi. Polecenie dyspozytora zejścia na 1500 metrów i każde następne było przez dowódcę samolotu wykonywane. Zarówno stwierdzenie gen. Aloszyna, że załoga nie wykonała polecenia szefa lo­tów jak i sugestia, że dowódca samolotu uległ jakimś naciskom przy podjęciu tej decyzji jest nieprawdziwe.

 

"Możecie spróbować jak najbardziej"

W międzyczasie drugi pilot rozmawia z dowódcą JAKa, który wylądował w Smoleńsku wcześniej. Pilot JAKa infor­muje załogę tu­polewa, że aczkolwiek warunki pogodowe są obecnie trudne, to równocześnie stwierdza: „powiem szczerze, że możecie spróbować jak najbardziej”. Wielu kłamało jakoby dowódca JAKa lub ktokolwiek inny z ziemi odra­dzał dowódcy tupolewa próby lądowania w Smoleńsku. Pilot JAKa sugeruje odejście na zapasowe lotni­sko do­piero wtedy, gdyby dwa podejścia do lądowania się nie udały. Podaje załodze tupolewa informacje, że lotni­sko zostało przygotowane do dziennego lądowania we mgle przez ustawienie specjalnych reflektorów oznaczających lądującemu pilotowi miejsce progu pasa. Nic nie wskazuje na to, że dowódca tupolewa powinien zignorować suge­stie kolegów stojących na lotnisku. Pilot JAKa radzi kolegom z tupolewa: „należy sprawdzić warunki, ale gdy­by dwukrotnie nie było warunków do lądowania to odlecieć na lotnisko zapasowe”. Chyba nikt nie śmie zakwestionować, że decyzja sprawdzenia aktualnej widzialności , a w przypadku dwukrot­nej niemożliwości lą­dowania odejścia na lotnisko zapasowe była w tych warunkach nieoptymalna. Nawet gdyby ktoś z pasażerów kon­sultował wtedy dowódcę tupolewa ją – co w świetle opublikowanych głosów z kabiny jest nieprawdopodobne – to decyzja dowódcy samolotu została podjęta optymalnie. Nawet krytyczny wobec naszego dowódcy raport MAK nie ma zastrzeżeń do poprawności tej decyzji.
 

Czy decyzja kontrolera lotów uzgodniona z dowódcą tupolewa była słuszna?

Niektórzy, wiedząc że podejście do lądowania zakończyło się tragicz­nie, już po katastrofie zaczęli twierdzić, że piloci nie powinni ryzykować i odlecieć wtedy gdzie indziej. Piszący te słowa uważa, że piloci powinni odmówić startu już z War­szawy tym nieprzygotowanym odpowiednio i wadliwym samo­lotem nie mającym wgranych do komputerowego systemu nawigacji danych smoleńskiego lotniska. Ta decy­zja powinna zostać podjęta już 7.kwietnia przed lotem z premierem Tuskiem, albo nawet zaraz po locie na Haiti kiedy objawiły się skutki niedawnego remontu niechlujnie wykonanego w zakładach w Samarze. Byłby to mocny alarm dla ludzi odpowiedzialnych za stan sprzętu w polskim wojsku. Jednak, znając sposób traktowa­nia poprzednich alarmujących sygnałów wysyłanych przez wysokich rangą oficerów, protest taki, poza ukaraniem protestujących pi­lotów, nic by zapewne nie dał. Jeżeli piloci zdecydowali się wystartować z Warszawy, to nad Smo­leńskiem nie mieli powodu do przerwania wykonywania rozkazu. Mgła nie jest ani stanem stałym ani czymś jednorodnym. Dr Jeff Masters, jeden z założycieli portalu Weather Undrerground, opublikował satelitarne zdjęcie tej smoleńskiej mgły zrobione z satelity NASA Terra tuż po katastrofie. W Polsce to zdjęcie jest niemal nieznane.

Fig. 1. Smoleńska mgła

image
Na północ od Smoleńska aż do Wi­tebska panowała wówczas piękna słoneczna pogoda. Na zdjęciu satelitarnym można dojrzeć lasy i pola uprawne. Mgła w rejonie smoleń­skim pocho­dziła z silnie wilgotnego powietrza znad mokradeł leżących na połu­dniowy wschód od Smoleń­ska, któ­re zaabsorbowały wówczas nad­zwyczajne ilości wody ze spa­dłego obficie tamtej wiosny śniegu. Wiejący tego dnia lekki wiatr 3 m na sekun­dę z kie­runku 120° (z południowe­go wschodu) przemieszczał to sil­nie wilgotne powietrze nad Smo­leńsk. Ponieważ w rejonie smoleń­skim było zimniej niż nad mokra­dłami, para wod­na ulegała skrople­niu tworząc mgłę. Ta mgła była niejed­norodna, była w formie rzędów "baran­ków". Między nimi były ob­szary z lepszą widocznością i moż­na było liczyć, że samolot w te lep­sze wa­ru­nki trafi. W Ka­ty­niu, tylko 15 km na zachód od tego lotniska, mgły wtedy wcale nie było. (www.tnij.com/fogkatyn)


Istniało spore prawdopodobieństwo, że lądujący samolot trafi w przerwę między obłokami tej mgły. W pierwszym, z dziwnych powodów unieważnionym, zeznaniu dyspozytor smoleńskiego lotniska stwierdza że podczas schodzenia tupolewa po ścieżce widzialność pozioma przekraczała kilometr. Można w to uwierzyć albo nie. O godzinie 10:39:37 odpowiedzialny oficer znajdujący się na końcu dwukilometrowego pasa do lądowania, melduje "PAS WOLNY". Jest to jedno z kluczowych miejsc zarejestrowanych w materiałach dotyczących katastrofy. Czy oficer widząc tylko mgłę a nie widząc pasa, za który odpowiada, mógłby będąc we mgle tak załodze samolotu zameldować ? Dyspozytor z „wieży” przyjmuje tę informację i podaje tupolewowi dodatkowo pominięte dotąd informacje o kierunku (120 stopni) i prędkości (3m/sek) wiatru na lotnisku.

10:39:37,3  D  "Pas wolny"
10:39:40,8  D  "Lądowanie dodatkowo 120-3 metry"
10:39:45,6 KWS "Dziękuję"
10:39:49,9  D  "Podchodzicie do dalszej, na kursie i ścieżce, odległość 6"
10:39:50,2  X  "Sygnał dźwiękowy, F=845Hz dalsza prowadząca"
10:39:57,1  A  "400 metrów"


Redaktora Walenciak sugeruje, że dowódca samolotu podejmował decyzje nie samodzielnie, ale pod wpływem jakichś "nacisków" jednego lub większej liczby pasażerów samolotu nie wykluczając prezydenta Kaczyńskiego. Nie ma żadnego dowodu istnienia innych „nacisków” poza sugestią dowódcy JAKa, że przed ewentualnym odejściem należy dokonać dwóch prób lądowania. Jednak nawet gdyby jakieś inne naciski na dowódcę samolotu były, to nie spowodowały żadnej szkody bo decyzje dowódcy samolotu były optymalne. Dowódca realizując kolejne polecenia dyspozytora lotniska w locie po kręgu schodził kolejno do wysokości 1500, 500 i 100 metrów. Nawet nieprzychylny Polakom raport MAK nie zarzuca dowódcy naszego samolotu popełnienia błędu podczas lotu włącznie z potwierdzeniem przez dowódcę tupolewa polecenia od dyspozytora zejścia do wysokości decyzji z gotowością odejścia na drugi krąg.

10:35:22,6 D "Polski 101, i do 100 metrów być gotowym do odejścia na drugi krąg"
10:35:29,5 KWS "Tak jest."


Tragedia w wyniku której samolot spadł na ziemię nie wydarzyła się bezpośrednio po rozmowie braci Kaczyńskich ale dopiero w ostatnich 110 sekundach lotu. Z niekwestionowanego zapisu w czarnej skrzynce wynika, że przebywając ostatnie 900 lotu metrów w czasie 17,3 sekundy samolot miał średnią prędkość równą 50,0 metrów na sekundę czy­li 187 kilometrów na godzinę. Tymczasem prędkość minimalna samolotu Tu-154M wynosi 235km/h.

Wyjaśnienie przyczyn katastrofy należy rozpocząć od wyjaśnienia tego co się stało, że samolot w locie poziomym kontrolowany przez automat ciągu i przez autopilota mógł przemieszczać się wol­niej od jego katalogowej prędkości minimalnej. Jest to jednak temat dla odrębnego omówienia.

R. Walenciak w tym artykule w Przeglądzie informuje też, że prokuratorzy wojskowi zwrócili się o pomoc prawną do USA, Rosji i Białorusi w celu udostępnienia nagrania z podsłuchu rozmów braci Kaczyńskich. Wygląda to na kolejny obciach polskich prokuratorów po wystąpieniu w lipcu ubiegłego roku prokuratury doDepartamentu Sprawiedliwości USA (http://tnij.org/gw-mgla)z zapytaniem o możliwość wywołania w regionie smoleńskim sztucznej mgły. Sztucznej mgły, na obszarze ponad 2000km² (http://tnij.org/obciachy).

Warto się zastanowić nad celem starania się przez polską prokuraturę o nagranie podsłuchu ostatniej rozmowy prezydenta Kaczyńskiego z bratem jako możliwej przyczyny smoleńskiej katastrofy. Jest to ważne, bo w przewidywanym w niedalekiej przyszłości procesie karnym o spowodowanie katastrofy jaki się odbędzie przed rosyjskim sądem takie wątki jakie poruszył artykuł R. Walenciaka mogą być wzięte pod uwagę przy wydawaniu wyroku. Podkreślam, że proces odbędzie się, niezależnie od starań rożnych polskich gremiów, przed sądem rosyjskim właściwym dla miejsca katastrofy. Oskarżenie wniesie więc rosyjska prokuratura. Jest bardzo prawdopodobne, że na podstawie raportu MAK o spowodowanie katastrofy oskarżone zostanie państwo polskie. Jedyne co nam zostaje to obrona, obrona poprzez wykazywanie fałszów w raporcie MAK. Prokuratura polska, jak to stwierdza artykuł red. Walenciaka, idzie w inną stronę. Podsuwa argumenty przeciwko Polsce, o których nawet nieżyczliwy nam i mający wiele cech stronniczości raport MAK nie wspomina. Ale czy to będzie miało dla wyroku znaczenie? Czy rosyjska prokuratura zaangażuje polską prokuraturę jako oskarżyciela posiłkowego? Czy Polska zamiast angażować prokuratorów nie powinna postarać się o dobrze znającego rosyjskie prawo adwokata? Czas pokaże.

....








 

 

Almanzor
O mnie Almanzor

PRZEGLĄDARKA BLOGU LONGINA W S24 Kolekcjonuję osiągnięcia geniuszy i ludzi dużego formatu a również osiągnięcia nibynauki, nibyprawa, nibyuczciwości. W czasie jednego ze swoich wykładów David Hilbert, znany matematyk, powiedział z ironią: "Każdy człowiek ma pewien określony horyzont myślowy. Kiedy ten się zwęża i staje się nieskończenie mały, zamienia się w punkt. Wtedy człowiek mówi: To jest mój punkt widzenia". Poznanie świata dobrze jest zacząć od poznania samego siebie. Chętnie czytam komentarze. Lubię spierać się z mającymi inne ode mnie zdanie. Jednak jeden z ostatnich komentarzy zdumiał mnie tym, jak jego autor daleki jest od zrozumienia tekstu pisanego po polsku. Szok miałem tak wielki, że zużyłem pół nocy dla przypomnienia swojego IQ. Namawiam czytelników do tego samego, a osoby z IQ poniżej 90 proszę aby darowały sobie czytanie moich tekstów. Dla komentowania zapraszam bardzo tych, co mają IQ powyżej 120. Tu kliknij jeżeli chcesz się sprawdzić! Cytat miesiąca czerwca "Przed długi czas o prezydenturze Lecha Kaczyńskiego nie można było powiedzieć nic krytycznego, bo od razu zachowanie takie traktowano jako niegodne." Janina Paradowska Ciężko być cynglem ... Cytat lipca "Dzisiaj okazuje się, że od Bronisława Komorowskiego trochę lepsza była demokracja." ezekiel Cytat sierpnia "Nie doceniałam dziś tej drzemiącej siły, która w czasach stanu wojennego kazała mieszkańcom Warszawy codziennie układać krzyż z kwiatów przy kościele św. Anny." Janina Jankowska Cytat listopada "gdyby wybory mogły naprawdę cokolwiek zmienić, to już dawno byłyby zakazane" (-Stanisław Michalkiewicz) O  dznaczenie mojej Mamy, siostry Stanisława Sadkowskiego (+KW) poległego 22 sierpnia 1944 w ataku ze Starego Miasta na Dworzec Gdański. Prezydent poszedł na Wawel Dźwięczy requiem pod dzwonu kloszem, Salonowcy - skończcie tę wrzawę! O czas smutnej zadumy proszę, gdy Prezydent poszedł na Wawel. Kogo powiódł w żałobnej gali? Jakieś cienie, mundury krwawe, ci w Katyniu z dołów powstali, z Prezydentem poszli na Wawel. Poszli wolno, lecz równym krokiem, bo im marsza rozbrzmiewało grave. Niezbadanym Boga wyrokiem z Prezydentem zaszli na Wawel. Gdy próg przeszli królewskich pokoi, krótki apel – czas z misji zdać sprawę, potem spać – pierwsza noc już wśród swoich z Prezydentem, co wwiódł ich na Wawel. Ciiiiiicho! śpią …Ale może obudzi ich los w nas to, co czyste i prawe? Niech pojedna – i partie i ludzi, dzień, gdy oni dotarli na Wawel. wg. Henryka Krzyżanowskiego Zapraszam do przeczytania moich notek: 1. - bliskich Powstaniu: ~ Pamiątka Powstania na Górczewskiej ~ Najdroższym Weronikom Matce i Siostrze ku wiecznej pamięci ~ Czy ktoś jeszcze pamięta? ~ Nasza barykada Gdy kiedykolwiek zauważysz, że jesteś po stronie większości - powstrzymaj się i dobrze nad sobą zastanów! - Mark Twain „ ... tylko człowiek wolny ma czas by bloga prowadzić” -Grzegorz P. Świderski Do ników klikam per 'Ty', oczekuję wzajemności. * Blog z Przeszłości *Blog Longina Cz. 1 Wstęp.   *Blog Longina Cz. 2: Pobyt w szkole   *Blog Longina Cz. 3: Przerwa w nauce   *Blog Longina Cz. 4: Przed I wojną światową   *Blog Longina Cz. 5: Wybuch wojny, front, okupacja niemiecka   *Blog Longina Cz. 6: Rok 1918   *Blog Longina Cz. 7: Rok 1920   *Blog Longina Cz. 8. Kursy dokształcające dla wojskowych   *Blog Longina Cz. 8a. Kursy dokształcające dla wojskowych   *Blog Longina Cz. 9. W.S.H.   *Blog Longina Cz.10. Absolutorium i praca   *Blog Longina Cz.11: Blog z przeszłości. Longin   *Blog Longina Cz.12 - 1933: Morzem po słońce Afryki   *Blog Longina Cz.13 - 1933: Casablanka, Marakesz, Góry Atlasu   *Blog Longina Cz.14 - 1933: Hiszpania - Malaga, Granada, Alhambra   *Blog Longina Cz.15 - 1933: Sewilla - Byki i Don Kiszot   *Blog Longina Cz.16 - 1933: Sewilla, Cadiz, Al Casar   *Blog Longina Cz.17 - 1933: Sztorm z Zatoce Biskajskiej, Znaczy   *Blog Longina Cz.18 - 1933: Belgia, Bal kapitanski   *Blog Longina Cz.19 - Jastarnia / Jurata '34   *Blog z przeszłości dopisane - Dowborczyk i Rodzina   *Blog Longina Cz.20 - morze, Austria, Jugosławia, Węgry   *Blog Longina Cz.21 - Hania *Blog Longina cz.22 - Przerwane wspomnienie Planowane do napisania 37. Wybuch II wojny światowej 38. Okupacja 39. Rok 1940         1941         1942         1943 40. Powstanie Warszawskie 41. Ewakuacja 42. Milanówek 43. Obóz w Gawłowie 44. Powrót z obozu 45. Ucieczka Niemców 46. Powrót do Warszawy 47. Praca organizacyjna w Banku 48. Wrocław 49. Warszawa - praca w Banku 50. Więzienie 51. Powrót do domu 52. W poszukiwaniu pracy 53. C.Z.S.P.J.D. 54. Sp. „Plan” 55. Sp. W.S.P.U.TiR 56. Rok 1956 57. Spółdzielnia „Plan” NAPISZ DO MNIE

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka