Tekst ten będzie niecodzienny. Trochę wieloznaczny. Taka była wtedy rzeczywistość.
Po ucieczce Niemców, od 17. stycznia 1945 do Warszawy zaczęli wracać mieszkańcy. Można ich było zauważyć nawet w gruzowisku zniszczonego totalnie Śródmieścia. Szybko objawiła się ich przedsiębiorczość – która zawsze odżywała kiedy władze chwilowo się o nią nie troszczyły. Moja ciocia/babcia Miecia od razu wraz żyjącymi pacownikami zabrała się odbudować po parzystej stronie „parterowej Marszałkowskiej” róg Złotej swoją perfumerię "Ewaryst", .z dwoma czy trzema fotelami fryzjerskimi i z ogródkiem z tyłu pomiędzy gruzami i z zachwycającym mnie neonem.
Użyłem wyrazy "z żyjącymi pracownikami". Kiedyś Mama szła ze mną Marszałkowską, zapewne do sklepu Cioci, w którym przez całą okupację pracowała. Nagle słyszymy okrzyk dwóch idących w naszą stronę pań. "Hanka! Ty żyjesz?" I pane rzuciły się na siebie do uścisku. Było wtedy już gorące lato, bo zapamietałem ich fruwające sukenki.
Mieczysława Zdzienicka była ciotką mojej Mamy. U niej w domu Złota 36 - a głównie w piwnicy spędziliśmy całe Powstanie, aż do października ...
Na zdjęciu na werandzie domu Kutnowska 10 na Grochowie babcia Miecia ze mną. Obok stoi mój wujek Stanisław Sadkowski, plutonowy podchorąży "Czarny". Dowódca drużyny w II plutonie (szturmowym) kompanii „Maciek” batalionu Zośka Wojska Polskiego. Poległ 22 sierpnia 1944 w dziennym ataku z Bonifraterskiej na Dworzec Gdański. Odznaczony K.W.
A tu opis miejsca wzięty z tekstu "Tutaj zastrzelono znaną tancerkę. Padła, brocząc w krwi" Jerzy S. Majewski
GW 28 października 2012
(....)
W kamienicy nie brakowało też innych sklepów i firm, wśród których wyróżniały się perfumeria i elegancki salon fryzjerski Ewaryst, założony ok. 1895 r. przez Ewarysta Zdzienickiego. W latach 30. nad wejściem świecił neon, ale wnętrze sklepu było raczej staroświeckie, ozdobione przeszklonymi gablotami z zegarem. W budynku pofabrycznym przy Marszałkowskiej nie zabrakło też cukierni. Była to niewielka filia słynnej Ziemiańskiej.
Perfumeria i zakład fryzjerski Ewaryst na środku pod markizą. Fotografia z połowy lat 1930..
Kamienica dotrwała do 1944 r., choć już w latach 30. XX w. zamierzano ją zburzyć i zastąpić ogromnym, funkcjonalistycznym gmachem. Miał uzyskać sześć pięter, zaokrąglony narożnik i poziome wstęgi okien ciągnące się przez całą długość elewacji. Na przeszkodzie tych planów stanęła wojna. Dziś w tym miejscu wznosi się narożnik Domu Towarowego Sawa.
Rok 1945. Firma "Ewaryst" na budzącej się aktywnością przedsiębiorców parterowej Marszałkowskiej.
Na chodnikach pojawili się warszawscy kupcy. U kwiaciarki przed Wielkanocą 1945 w Śródmieściu można się było zaopatrzyć w palemki niezbędne do świętowania Niedzieli Palmowej, a także kupić kwiatek dla siebie lub kogoś miłego.
W wielkanocną niedzielę 1945, o 6. rano Ojciec, którego wspomnienia publikowałem, zabrał obu swoich synów: mnie i starszego o 4 lata brata na Rezurekcję do kościoła parafialnego przy placu Szembeka. Nie groziła łapanka, wywóz na roboty ani rozstrzelanie.
Myśmy na tej Rezurekcji stali w środku placu Szembeka blisko jezdni ulicy Chłopickiego - z lewej strony tej współczesnej fotografii.
Był to 1. kwietnia 1945. Pamiętam olbrzymi wtedy tłum uczestników. Wewnątrz kościoła zabrakło miejsca. Cały plac Szembeka był wypełniony tysiącami ludzi. Czy dlatego, że to była starannie przygotowana przez proboszcza x. kanonika Jana Sztukę uroczystość - tego nie wiem. Wydaje się jednak, że było to w pełni spontaniczne spotkanie zapewne poprzedzone głuchą wieścią między ludem. Można było nareszcie świętować Zmartwychwstanie, można było wreszcie się pokazać i się nawzajem policzyć.Można było przystąpić do pracy dla Polski.
STAN DZIAŁAŃ WOJENNYCH 1 KWIETNIA 1945
W końcu marca 1945 losy wojny jeszcze nie były przesądzone. Nikt rozsądny na wyzwolenie Polski przez zachodnich Aliantów już nie liczył. Od wschodu Niemiec Armia Czerwona dochodziła już do Odry, na zachodzie Alianci dopiero nieznacznie przesunęli się od „jednego mostu za daleko” pod Arnhem, o który już we wrześniu poprzedniego roku Polacy pod dowództwem gen. Sosabowskiego bili się razem z Anglikami. Pod Hitlerem były jeszcze Dania, północne Włochy i północna Jugosławia, cała Austria, Holandia, Czechy i cały prawie Śląsk.
Polscy żołnierze po zdobyciu Wału Pomorskiego krwawo walczyli wtedy o Kołobrzeg. Niemcy bronili Festung Breslau, Głogowa, Gdańska, Gdyni. Hitler razem ze Speerem w Berlinie troszczyli się o odsiecz, ginęli za nich zaciekle oddani młodzi chłopcy z Hitlerjugend.
Sytuacja na frontach w końcu marca 1945
A w Warszawie można się było świątecznie zebrać. Razem świętować Zmartwychwstanie. Zachodnim Aliantom było do nas za daleko. Niemcy wystraszyli ich zimową ofensywą w Ardenach. Najwyżsi dostojnicy hitlerowskich Niemiec w tajemnicy przed Hitlerem próbowali rozmawiać o wstrzymaniu walk. Ani Stalin ani Churchill na to się nie poszli.
HUCZNA REZUREKCJA
W pewnej chwili ceremonii rezurekcyjnej ktoś strzelił na wiwat. Były też jakieś potężne wybuchy. Wkrótce wielu mężczyzn strzelało z pistoletów w górę. Widziałem z bliska strzelających cywili, ale strzelali na wiwat również obecni na rezurekcji umundurowani żołnierze. Strzelali w powietrze z wyciąganych z kabury pistoletów. Gdzie Pan Bóg kule nosił nikt się nie martwił.
Do kościoła przy Placu Szembeka mieliśmy ponad kilometr. 20 minut pieszo. Jurek, syn majora Stanisława Kobylińskiego, wtedy przebywającego z wojskiem polskim gdzieś na Zachodzie, kilka miesięcy po tej Rezurekcji prowadzi młodszego syna Hani i Longina z widocznego z lewej strony fotografii kościoła przy placu Szembeka. W tle dom z naprawionym dachem i kilka rozbitych podczas oblężenia w 1939 roku domów. Młody człowiek pod pachą niesie zapewne paczuszkę ciastek, które rutynowo kupowane były w nieistniejącej już dziś cukierence przy Grochowskiej.
Więcej już na rezurekcję już nie poszliśmy. Starszy mój brat Jacek, tak jak jego rówieśnicy, nie dopuszczając od siebie młodszych, każdego roku przygotowywał jakieś bomby aby zdetonować je na rezurekcji, ale u nas kończyło się zrobieniem jakiejś detonacji blisko domu, bo rodzice już nas tak rano w Wielkanoc nie budzili. Przez wiele lat rezurekcyjny poranek był świętowany wybuchami. Teraz świecka obrzędowość przeniosła ten zwyczaj na Nowy Rok.
Mama nakazała naszemu Ojcu by więcej na poranną rezurekcję swoich synów nie prowadzał. Tylko jedną taką rezurekcję miałem w życiu.