Poprzednią notkę pisaną bezpośrednio po zestrzeleniu malezyjskiego boeinga (czyt. bOinga!) lotu MH17 z Amsterdamu do Kuala Lumpur zatytułowałem intuicyjnie i odruchowo "Zestrzelenie samolotu ukraińska rakietą". Miałem na myśli to, że właścicielem rakiety, która strąciłą samolot, było albo wojsko ukraińskie rządowe albo uzbrojana ukraiska milicja antyrządowa którejś z separatystycznych republik. Dostało mi się w komentarzach, że tytuł jest sugestią, że zestrzeliły samolot rządowe wojska ukraińskie, czego wówczas nie brałem pod uwagę.
Z czasem śledząc informacje dostrzegłem, że malezyjski samolot był prowadzony inną niż przedtem trasą nie nad wybrzeżem Morza Czarnego ale nieco dłuższą trasą nad terenem walk. Zacząłem przypuszczać, że złośliwie naprowadzono ten samolot nad silnie ostrzeliwany teren separatystów by może ich sprowokować, zwłaszcza że w cieniu cywilnego boeinga leciał korytarzem cywilnym wojskowy ukraiński samolot.
Rzeczywistość przerosła moją chorą wyobraźnię. Najnowsze informacje podaje Max Kolonko.
Niecierpliwie czekam teraz na publikacje treści rozmow załogi samolotu z prowadzącymi stacjami. Zapis z przelotu nad Polska gdzie samolot skierowany został w korytarz leżący na północ od używanego dotychczas biegnącego nad wybrzeżem Morza Czarnego zapewne się nie zachował, ale komendy prowadzące boeinga nad terenem Ukrainy zachować powinno się na pewno.